Artykuły

"Mecz" i przyczynek do historii ulicy (fragm.)

Grypa dziesiątkuje Warszawę. Gdziekolwiek się przyjdzie, wszędzie słychać w odpowie­dzi: nie ma, "na chorobie". To obrzydliwe powiedzenie tak się zakorzeniło, weszło w obieg. Biedni językoznawcy i puryści, jakież męki cierpią idąc ulicami miasta, gdy na zamkniętych drzwiach sklepów chyboczą się tabliczki: "Sklep za­mknięty do odwołania, personel na chorobie". W teatrach też zmiany re­pertuaru, w Powszechnym prawie ca­ły personel administracyjny chory, dyr. Hubner sam skacze między tele­fonami, załatwia bilety, a wszystko czyni z wdziękiem i uśmiechem.

Na dużej scenie idzie "Mecz" Gło­wackiego, zabawna sztuka o sporto­wych działaczach i o sporcie amatorsko-zawodowym. Monitor telewizyjny stoi na scenie, Kowalski tworzy krea­cję jedynego działacza zainteresowanego naprawdę tym, co dzieje się na boisku, a czyni to tak sugestywnie, te nawet ci, którzy nie oglądają meczów we własnym domu, zainteresowani są tym, co widać na małym ekranie. Sztuka, pomyślana jako demaskator­ska, ujawnia mechanizmy pseudo-karier różnych prezesów, którzy ze swoich stanowisk zrobili wcale in­tratny biznes.

Opowiadał mi niedawno działacz z pewnego województwa, że przepro­wadzono tam kontrolę bankietów, śniadań, obiadów i kolacji płaconych w restauracjach ze społecznych pie­niędzy. Zdarzały się rachunki prze­kraczające 50 tys. złotych, a wśród re­sortów i instytucji bankietujących najczęściej i najdrożej na pierwsze miejsce wysunęli się sportowcy. Moż­na mieć tylko nadzieję, że za zawod­ników przednie trunki spijają usta działaczy, bowiem w przeciwnym wy­padku moglibyśmy przestać li­czyć na wyniki i rekordy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji