Artykuły

Kabaret "pod rzymskim klasykiem"

Tytus Makcjusz Plautus: "Kupiec". Komedia. Przekład: Gustaw Przychocki, opracowanie tekstów piosenek: Jerzy Połoński, muzyka do pantomimy: Halina Kalinowska, inscenizacja i reżyseria: Mieczysław Daszewski, scenografia: Kazimierz Mikulski. Premiera w Teatrze Powszechnym.

A więc mamy Plauta w Warszawie Rzymianina ze starożytnego Rzymu, filologicznie przez profesora-plautologa przełożonego. Plauta? Chyba żartujecie. Ktoś mruknął, że Plaut by się w grobie przewrócił, gdyby mógł obaczyć, co z nim w Teatrze Powszechnym wyczyniają, i że w ogóle swej sztuki by nie rozpoznał.

Mylicie się: by rozpoznał. Chociaż nawrzucano do tego worka co niemiara, i wiersze Gałczyńskiego (nie bardzo tu pasują!) i piosenki jak dla Buffo (owszem) i parodie, trzy piętra, dziesięć pięter parodii. I wątpię, by się zacny Italczyk wściekł z powodu bezceremonialnej przeróbki i podkrążonej pikanterii - bo ostatecznie, cóż innego sam robił, za łagodniejących, ale wciąż jeszcze surowych czasów rzymskiej republiki?

Wszystko to już było - mawiał mędrzec Ben Akiba. Oj, było, było. Farsy doryckie zrodziły komedię attycką (stara średnią, średnia nową) komedia grecka spłodziła komedię rzymską, z komedii rzymskiej wyrosły średniowieczne facecje i sowizdralia, waganci z ulic i placów trafili do Ogródków i świtlic, z komedii salonowej wynikła komedia bulwarowa. Arystofanes zrodził Menandra, Menander Filemona, Filemon Plauta, jak w biblii jeden patriarcha rodził drugiego. I było tak: jedni odpisywali od drugich, nazywa się to pięknie kontaminacją, czyli ściąganiem. Sarmaci też nie wypadli sroce spod ogona: Bohomolec zrzynał z Francuzów, i Zabłocki przepisywał z Moliera wraz z, bracią jego. A już co do Plauta, naśladowali go i Mymerus i Wolfram (byli tacy w Polszcze), i Baryka i Ciekliński. Stop, zostawmy wpływologię w spokoju, a także teatr, że tyrpał starego mistrza. Gdyby żył dzisiaj, pisywałby sam melodyjne, podkasane operetki, gdzie by zreztą więcej było znajomości i szacunku dla realnego świata niż w dizełach Ireneusza Iredyńskiego czy Mirona Białoszewskiego.

Nic w materii nie ginie, wieczna jest miłość i intryga, młodość i starość. I od wieków ścierała się nierówność społeczna. W "Kupcu" występuje niewolnik mądrzejszy, zaradniejszy od swego właściciela - sytuacja Figara i Almavivy, Kubusia Fatalisty i jego pana. W "Kupcu" wsytępuje zalotna hetera jest sprytna subretką, a zarazem niewinną grzesznicą, jak eteryczne damy kameliowe i czułe prostytutki z współczesnych filmów. Heterę utargował kupiec, bankier nabywał eteryczne szlachcianki, dyrektorfe, co mi też na myśl przychodzi. Można by też w "Kupcu" doszukiwać się innych proble-mów, na przykład ucieczki ze i wsi do miast, ale po co się męczyć, "kiedy nie chodzi o obraz stosunków społecznych i obyczajowych w ustroju niewolniczym, lecz tylko o kabaretową Izabawę, o wygłup, powiedzą i niektórzy, i nic więcej.

Stosownie do tego założenia, widowisko jest rozbrykane, groteskowe - cóż, odkąd Offenbach "zrzekł się klasycyzmu" nie dziwi nas ani gorszy papieros w listach antycznego rodaka, nie zaskakuje milicjant i strażak, plączący się pośród Lizymachów i Eutychusów, i jako zabieg od dawna stosowany, przyjmujemy współczesny negliż frywolnej Pasikompsy. Co prawda, w Teatrze Powszechnym jest gagów chwilami za dużo, a nadmiar, wiadomo, wywołuje przesyt. Ale goły tekst rzymski - powiedzmy sobie szczerze - uśpiłby najwytrzymalszych. A tak jak jest, ludzie się jednak bawią (w drugiej części przedstawienia).

Zabawiają ich najlepiej, jak sadzę, MAŁGORZATA LORENTOWICZ (jedyna kobieta w spektaklu, więc odpowiednio ją uhonorujmy), WOJCIECH RAJEWSKI (zabawny, a nie trywialny, zwłaszcza w roli krępej Doryppy, żony-sekutnicy) i JERZY KARASZKIEWICZ (wdzięczny młodzieniec i utalentowany, wydaje mi się, wodewilista). TADEUSZ JANCZAR udaje jak należy rozpacz kochanka Pasikompsy, któremu rodzony ojciec chce sprzątnąć sprzed nosa smaczny kąsek. Kilka ról odtwarza z humorem MAREK WOJCIECHOWSKI, antycznego męża-pantoflarza gra BOGDAN ŁYSAKOWSKI. Użycie masek udatne, dekoracje kurtynkowe dowcipne, wstawki kupletowe na miejscu, skoro Plaut też nimi gęsto szpikował swe libretta. Tempo szybkie. Czy jednak Teatr Powszechny był właściwą sceną dla takiego widowiska - śmiem wątpić. Impas Syreny usprawiedliwia, co prawda, wypełnianie luk po niej przez inne teatry, ale wolałbym jednak - nie taję - inne widowiska oglądać w ambitnym teatrze na Pradze.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji