Artykuły

Ratusz szykuje rewolucję kulturalną. Będą cięcia

Grodzki Dom Kultury, Dom Kultury Małyszyn i Klub Nauczyciela do likwidacji. Lamus i Filary połączone z innymi instytucjami. Magistrat zapowiada zmiany w gorzowskiej kulturze.

- Nikt chyba nie ma wątpliwości, że zmiany są konieczne. Projekt wydziału kultury uzyskał akceptację prezydenta, a także komisji kultury, sportu i promocji rady miasta. Chcę jednak wyraźnie powiedzieć: to jest koncepcja, propozycja rozwiązań, które chcielibyśmy wprowadzić. To otwarcie dyskusji na temat gorzowskiej kultury, jej kształtu i funkcjonowania - zastrzega wiceprezydent Alina Nowak.

W Gorzowie działa aż 11 instytucji kultury, w tym dwie wojewódzkie (teatr i muzeum) oraz jedna prowadzona wspólnie z marszałkiem, czyli Biblioteka Herberta, w której miasto odpowiedzialne jest za filie osiedlowe.

- To pewien ewenement w skali kraju. Nie ma wielu miast, w których by było aż tak dużo instytucji kultury i była tak rozbudowana struktura administracyjno-biurokratyczna. Dlatego postanowiliśmy przeanalizować, jak można prowadzić działalność bardziej skutecznie i oszczędnie - mówi Ewa Pawlak, dyrektorka miejskiego wydziału kultury. Co wyszło z analizy?

To, czego oczekiwano od dawna: na pierwszy ogień do likwidacji jeszcze w tym roku pójdą Dom Kultury Małyszyn i Klub Nauczyciela, w przyszłym roku - Grodzki Dom Kultury przy Wale Okrężnym. Niespodzianką są natomiast plany, aby w przyszłym roku włączyć klub Lamus w struktury Miejskiego Ośrodka Sztuki, rok później Jazz Club Pod Filarami wcielić do Centrum Edukacji Artystycznej Filharmonia Gorzowska.

Na kulturę tylko 10 proc.

Miasto nie chce dłużej utrzymywać niefunkcjonalnych obiektów, niedostosowanej do prowadzeni działalności kulturalnej bazy, a także dotować instytucji, które są mało efektywne. Zgadza się z tym Maria Wysocka, dyrektor DK Małyszyn.

- Moja instytucja będzie likwidowana, ale podchodzę do tego obiektywnie. Zmiany dyktuje ekonomia i zdrowy rozsądek. Środowisko, w którym funkcjonuje dom kultury, jest martwe i tego się nie zmieni.

Na imprezach wprawdzie jest komplet, ale to goście z dalekich części miasta, dla których dojazd do Małyszyna to kłopot. A ci mieszkający przez ulicę z tego nie korzystają. Tak jest od 20 lat - mówi.

Degradacja budynków i rosnące koszty sprawiły, że w likwidowanych placówkach zaledwie 10 proc. dotacji szło na działalność kulturalną, reszta na płace i utrzymanie. Z drugiej strony natomiast nie ma potrzeby, aby każda instytucja powielała wszystkie procedury i obowiązki, które niesie ze sobą samodzielność.

- Porównajmy Miejskie Centrum Kultury, dużą instytucję z 20 etatami, kilkoma obiektami i rozbudowaną działalnością, i klub Lamus, gdzie są 2-3 osoby. Obie te instytucje podlegają tym samym wymogom, każda musi opracować plan finansowy, sprawozdania, prowadzić serwis internetowy, BIP, każda musi wypełniać obowiązki nałożone przez ustawę i rozporządzenia ministra. Nie musimy tego mnożyć. Możemy się skupić na działalności - tłumaczy Ewa Pawlak.

A działalność likwidowanych instytucji przejmą te, które pozostaną. Prowadzone przez GDK czy Małyszyn projekty będzie można też przekazać do realizacji stowarzyszeniom w otwartych konkursach ofert, np. cykl Serenada nad Wartą czy koncerty w parku Róż.

Jeśli plany wejdą w życie, to w 2015 r. istnieć będą tylko trzy wyłącznie miejskie instytucje. MCK jako duża instytucja kultury z amfiteatrem zajmująca się m.in. działalnością festiwalową, organizująca duże imprezy plenerowe w przestrzeni publicznej oraz prowadząca działalność sekcyjną, także w przejętych klubach osiedlowych Zodiak, Jedynka czy Pogodna Jesień, Miejski Ośrodek Sztuki z włączonym śródmiejskim Lamusem, CEA Filharmonia Gorzowska, w której strukturach będzie też Jazz Club Pod Filarami.

Autonomia, czyli podległość

Likwidacje mogą przynieść ok.1,5 mln oszczędności rocznie. Wcielenia nie zmniejszą kosztów, mają natomiast usprawnić pracę klubów.

- Będzie oszczędność na pracy administracyjno-biurowej. Kierownicy będą mogli ten czas spożytkować na działalność. Upatrujemy w tym szansę na rozwój dla Jazz Clubu. To mała instytucja, 2,5 etatu. Dyrektor robi tam wszystko. Łączy zadania administracyjne z menedżerskimi i artystycznymi. Duży może więcej. Na pewno działalność będzie rozwijana i kontynuowana, pojawią się większe możliwości pozyskiwania funduszy z zewnątrz - mówi Pawlak.

W nowych strukturach szefowie klubów mieliby jednak swobodę w prowadzeniu działalności.

- Tę autonomię chcielibyśmy zachować. Zależy nam na tym, żeby kierowników artystycznych odciążyć od działalności administracyjnej. Wychodzimy z założenia, że zarówno pan Bogusław Dziekański, jak i Zbigniew Sejwa woleliby się nie zajmować tymi sprawami - dodaje wiceprezydent Nowak.

Wygląda jednak na to, że magistrat chce jednak uszczęśliwiać ich trochę na siłę.

- Jestem zadziwiony tym, że pani prezydent Alina Nowak mówi, że chcą mnie odciążyć od prac administracyjnych, abym się skupił na działaniach artystycznych. Ja to robię od lat i nie mam powodu do narzekań. Nigdy nie wysyłałem takich sygnałów do Urzędu Miasta - mówi Bogusław Dziekański, szef Filarów.

Co dla klubu oznaczają plany miasta? - Oderwanie księgowości od klubu oznacza utratę samodzielności instytucji i całkowite wchłonięcie klubu przez filharmonię - krótko podsumowuje Dziekański.

Władze miasta podkreślają jednak, że to dopiero propozycje. - Działania są rozłożone w czasie. Nie chcemy nic robić pochopnie i wywoływać burzę. Jesteśmy otwarci na opinie mieszkańców - mówi wiceprezydent Alina Nowak. Wkrótce wydział kultury uruchomi adres mailowy, na który będzie można nadsyłać uwagi do projektowanych zmian.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji