Najlepszy policjant Ameryki i Europy
Marian Glinka może uchodzić za najlepszego aktora grającego policjantów w USA i Europie. Tak przynajmniej mówią ostatnio w Kaliszu, gdzie Glinka zagrał w Antygenie w Nowym Jorku Janusza Głowackiego. Glinka wygrał mianowicie konkurs na osobowość, która w reklamach Zachodu ma prezentować typ amerykańskiego policjanta. Podobno pokonał ponad czterystu rywali z dwu kontynentów i uzyskał swego rodzaju patent. To, co pokazuje na kaliskiej scenie, w zupełności potwierdza tę renomę.
Janusz Głowacki to przed laty rewelacyjny publicysta nie istniejącego już, znanego krajowego tygodnika Kultura. Jego felietony były arcydziełami tego gatunku pisarskiego; w jego wydaniu była to bardziej literatura niż dziennikarstwo (Kamień i rzemień). Do późniejszych dramatów tego autora przeszły rewelacyjne pomysły, błyskotliwe dialogi i jędrny język. Od kilkunastu lat Głowacki mieszka w Stanach, gdzie wyrobił sobie markę pisarza i dramaturga; polskiego i amerykańskiego.
Jego najnowsza sztuka Antygona w Nowym Jorku miała niedawno światową prapremierę w warszawskim Ateneum, premierę amerykańską w Waszyngtonie. Trzecie przedstawienie przygotowano w Kaliszu. Ma więc Teatr im. Bogusławskiego spektakl medalowy i to nie tylko w kolejności inscenizacji. Sztuka Głowackiego, perełka współczesnej dramaturgii, na kaliskiej scenie otrzymała godną siebie oprawę. Marian Glinka, król epizodów, dostał u Głowackiego, króla życia — rolę odpowiadającą swojemu aktorskiemu temperamentowi.
Nonszalancki policjant to już poważna kreacja, proporcjonalna do kalibru popularności, jaką każdemu aktorowi dają sekundy pokazywania się w reklamie stimorolu. Jak Glinka wyda komendę: Spokój! — spróbujcie nie przestać klaskać…
Role mniej może efektowne, ale głębsze zagrali: Tadeusz Trygubowicz, Tomasz Karasiński i może mniej przekonująca, chociaż jakże bradziarsko kobieca Krystyna Horodyńska. Cała trójka bezdomnych: Polak, rosyjski Żyd i Portorykanka — umiejętnie przekazuje studium bezdomności, jakim jest sztuka Głowackiego. Studium bezdomności, alkoholizmu i emigranctwa — coś na skrzyżowaniu Moskwy–Pietuszek Jerofiejewa i Emigrantów Mrożka, przejdzie zapewne do historii dramaturgii światowej końca XX wieku. Kapitalne typy włóczęgów, zindywidualizowane cechami narodowymi, różne charakterologicznie i intelektualnie, odtwarzane są z całym bogactwem (kulturalnie wyważonym) smaczków właściwych pijakom, bradziagom, ludziom, którzy opuścili swoje kraje, rodziny, zawody.
Można się zastanawiać, czy aktorzy nie są za mało zdecydowani, czy grać ten dramat serio czy buffo. — Ale przecież takie niekonsekwentne jest życie, tym bardziej na ławce w parku Tompkins Square.
Przedstawienie kryje też pewną niezgłębioną tajemnicę: kto gra trudną i nie do pozazdroszczenia rolę nieboszczyka?
Teatr. im. Bogusławskiego w Kaliszu, Janusz Głowacki Antygona w Nowym Jorku, reż. Józef Skwark, scenografia Jan Banucha. Premiera 27 marca 1993.