Świat homlesów
Janusza Głowackiego, ozdobę warszawskich salonów lat 70., zafascynował w nowym miejscu zamieszkania nie błyszczący establishment, ale ludzki margines — clochardzi zwani za oceanem homlesami. Są to ludzie, którzy czasem z wyboru, częściej jednak wskutek życiowych przypadków znaleźli się w tym dziwnym zawieszeniu pomiędzy życiem i śmiercią, snem i rzeczywistością. Stan taki zmienia proporcje w oglądzie tego, co dobre i złe, drogie i tanie, błahe i tragiczne.
Syci mieszczanie uwielbiają oglądanie wszystkiego, co zaskakuje ich albo i przeraża innością (przypomnijmy sobie sukces Lotu nad kukułczym gniazdem). Pewnie dlatego sztuka cieszyła się dużym powodzeniem w Stanach Zjednoczonych i zanim została wystawiona na deskach kaliskiej sceny, włączyły ją do swojego repertuaru inne polskie teatry. Nic dziwnego, bo prócz tego, że sztuka jest atrakcyjna, realizatorzy nie muszą martwić się o pieniądze. Można zaoszczędzić i na scenografii, i na gażach, bowiem Antygona w Nowym Jorku wymaga obsadzenia zaledwie czterech ról.
Jak ocenić tę inscenizację, która pod koniec marca ziściła się nad Prosną?
Józef Skwark — pamiętny Szatan z VII klasy — jest jako reżyser przynajmniej w III licealnej i swojego dokonania w Kaliszu nie musi się wstydzić.
Z czwórki aktorów, którzy zmagają się z materią dramatu, prawdziwą kreacją zabłysnął Tadeusz Trygubowicz w roli Pchełki. Również Tomasz Karasiński ujawnia tę część swoich umiejętności, której nie wydobył dotychczasowy repertuar. Nie rozczarowuje Krystyna Horodyńska. Pojawiający się w niektórych recenzjach zarzut, iż jest za mało „portorykańska” nie ma większego znaczenia.
Mariana Glinkę lubimy jako dinozaura polskiej kulturystyki i aktora charakterystycznego. Przykro powiedzieć, ale na premierę pan Marian stawił się przygotowany w 50 procentach, ryzykując wpadki pamięciowe. Ponieważ nie było to nagłe zastępstwo, fakt ten obciąża aktora.
Wypada mieć nadzieję, że na następnych przedstawieniach było już lepiej.
Teatr im. W. Bogusławskiego w Kaliszu. Janusz Głowacki Antygona w Nowym Jorku. Reż. Józef Skwark.
[data publikacji artykułu nieznana]