Aktor, jakiego jeszcze nie znamy
Spektakl i dwa filmy - jeden ambitny, drugi "do oglądania". W Polsce mało znane. Między innymi dlatego "Otella", "Jednych i drugich" oraz "Miłosne pas" wybrał na jubileuszowe wieczory Daniel Olbrychski. Pierwsze spotkanie w poniedziałek - pisze Jolanta Gajda-Zadworna w Rzeczpospolitej.
Ma 66 lat i obchodzi 50-lecie pracy artystycznej. Charyzmatyczny, z niespożytą energią, zamiast siedzieć na benefisowym tronie, woli budować sceniczne zdarzenia. Na 10 grudnia szykuje więc w teatrze 6. Piętro premierę spektaklu "Po drodze do Madison". To adaptacja głośniej powieści Roberta J. Wallera "Co się zdarzyło w Madison County" z popisowymi rolami dla dwojga aktorów. Jubilatowi będzie towarzyszyć Dorota Segda.
Ale w gorącym przedpremierowym czasie zdecydował się dodatkowo na autorskie spotkania, które nazwał - bardziej dynamicznie - "warsztatami".
Z blisko 200 ról filmowych i co najmniej kilkudziesięciu teatralnych zobaczymy trzy.
- Dyrektor 6. Piętra Eugeniusz Korin postawił nam zadanie: wybrać spektakl Teatru TV oraz dwa filmy: ambitny i popularny. Zdecydowaliśmy się na tytuły mało w Polsce znane, a znakomite - mówi żona i menedżerka aktora Krystyna Demska-Olbrychska.
Poniedziałkowy wieczór wypełni zatem szekspirowski "Otello" w reżyserii Andrzeja Chrzanowskiego z 1984 r.
- Pokazano go raz, sześć czy siedem lat po realizacji. Daniel był wtedy w kraju źle widziany - komentuje Demska-Olbrychska. - Tymczasem Otello to jego ukochana rola. Także dlatego, że Jagona gra Piotr Fronczewski, przyjaciel, którego Daniel uważa za jednego z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych aktorów swojego pokolenia na świecie.
We wtorek jubilat wraz z prowadzącym spotkania Maciejem Orłosiem przyjrzą się bliżej "Miłosnemu pas" ("Passi d'amore", 1989) w reżyserii Sergio Sollima. - To banalna, ale urocza historia - zapewnia pani Krystyna.
Romans uczennicy - utalentowanej tancerki - i żyjącego na emigracji wybitnego choreografa rozgrywa się w Mediolanie, w sporej części w La Scali. Daniel Olbrychski gra po włosku, mimo że tego języka nie zna.
- Budując postać, wzorował się na dwóch swoich przyjaciołach Rosjanach: Miszy Barysznikowie i Nikicie Michałkowie - zdradza menedżerka. - Młodziutką baletnicę zagrała Sandra Martines, która wiele lat później została żoną Leloucha. I jest nią do dziś. Bardzo się przyjaźnimy.
W ostatni wieczór na ekranie pojawią się "Jedni i drudzy" ("Les uns et les autres") w reżyserii Claude'a Leloucha.
Film powstał w 1981 r. i do Polski nie trafił. Ukazała się jedna recenzja - Zygmunta Kałużyńskiego. - Krytyka bardzo dobrego, ale w owym czasie służalczego wobec systemu - komentuje menedżerka. - Mocno "strudzony" zasnął na francuskiej premierze, a potem napisał, że Olbrychski gra w trzeciorzędnej produkcji, na dodatek w hitlerowskim mundurze.
Rzeczywiście, jest w filmie scena, gdy bohater ściska dłoń Hitlerowi. Ale nie jest to istotne. Polifoniczny obraz Leloucha opowiada historię czterech rodzin: amerykańskiej, rosyjskiej, francuskiej i niemieckiej. Od dwudziestolecia międzywojennego po lata 80. Wspólnym motywem są muzyka i taniec. Losy bohaterów nawiązują do biografii Glena Millera, Roberta von Karajana i Rudolfa Nurejewa. Amerykanie to jazz, Rosjanie - balet, Francuzi - Bejart, muzyka rozrywkowa i kabaret, a Niemcy - muzyka klasyczna. Olbrychski gra tu dyrygenta.
- To przepiękny, poruszający film - zapewnia menedżerka.
Te trzy projekcje będą pretekstem do rozmowy z jubilatem, który świetnie się czuje także w bezpośrednim kontakcie z widzami.
* Warsztaty Olbrychskiego - teatr 6. Piętro, PKiN, Warszawa, pl. Defilad 1 21 - 23.11, godz. 19 bilety 25 - 30 zł, karnety: 50 zł (2 wieczory), 60 zł (3 wieczory)