Artykuły

Kryzysowa narzeczona (dwugłos o "Kryzysach")

"Kryzysy albo historia miłosna" w reż. Huberta Bronickiego Młodej Sceny Teatru Korez z Katowic na festiwalu Chorzowski Teatr Ogrodowy. Piszą Iza Mikrut i Magda Deptała w gazecie festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego Sztajgerowy Cajtung.

Ona i on nigdy się nie zrozumieją. Ona każde jego zachowanie interpretować będzie przez pryzmat rzekomej zdrady, on będzie tłumił w sobie pogłębiającą się frustrację. Związek obrośnie w nieporozumienia i drobne konflikty, które skutecznie obrzydzą codzienność. Dokąd ich to zaprowadzi? Mihai Ignat nie chce dawać jednoznacznego rozwiązania, zresztą w całym tekście dramatu "Kryzysy albo historia miłosna" ucieka od wielkich słów, deklaracji i jednoznacznych rozstrzygnięć. Woli bazować na rutynie, niemedialnej zwyczajności, którą przekuwa na tworzywo sztuki. To dlatego tak wiele par może przejrzeć się w drobnych scenkach z "Kryzysów": scenkach ogólnych i uniwersalnych.

Kiedy ona i on budzą się niespodziewanie razem nago w obcym łóżku, jeszcze nie wiedzą, że zaprowadzi ich to do poważnego związku. Rodzące się między nimi uczucie natrafia na rozmaite przeszkody, ale w końcu owocuje wspólnym mieszkaniem i stabilizacją, która może być zabójcza dla ich małżeństwa. Ona zaczyna niebezpiecznie upodabniać się do własnej matki, a on dostrzega u siebie cechy nieudacznika. Kłócą się coraz częściej z byle powodu, aż w końcu tracą ochotę na wspólne rozmowy. "Kryzysy" to historia utkana ze stereotypów i banałów, pozbawiona jednoznacznych i silnych puent w poszczególnych sekwencjach, ale wolna nawet od mocnego akcentu na zakończenie. Mihai Ignat postawił w tekście na trafność obyczajowych obserwacji: uświadamianie odbiorców ma przebiegać bez wstrząsów. Widzowie muszą sami pojąć, że absurdalne zarzuty, przyzwyczajenia i bezkompromisowość do niczego dobrego nie doprowadzą. Trudność polega na tym, że chociaż Ignat odrzuca prezentowanie wniosków, pozostawiając to zadanie widowni, nie rezygnuje z delikatnej satyry przepajającej sztukę.

Część odbiorców będzie zapewne miała rumuńskiemu autorowi za złe ową subtelność tekstu, brak silnego uderzenia, nijakość codziennej egzystencji, ale przecież w ujęciu Młodej Sceny Teatru Korez nawet utwór, który jest kopią najbardziej schematycznych zachowań z życia wziętych, nabiera barw. Hubert Bronicki świetnie odnajduje się we fragmentach komediowych, mimo że nie ma szans sypać dowcipami. Widać, że na scenie czuje się swobodnie, nie boi się nawet lekkich improwizacji. Dzięki temu może rozbawiać publiczność i zyskiwać sympatię. Kinga Kaczor z kolei dobrze sprawdza się w metamorfozach: jej postać cały czas ewoluuje i wymaga od aktorki uruchomienia szerokiego repertuaru środków artystycznych. Kobieta w ujęciu Kingi Kaczor ciągle się zmienia i, co najważniejsze, w każdej roli wydaje się przekonująca. Ona i on są w końcu przeniesieni ze zwyczajności, nie ulegają zatem pokusie wyostrzania cech charakteru i wyolbrzymiania portretów. Kiedy śmieszą, czynią to subtelnie, żeby nie przesadzić: publiczność i tak bez trudu wyłapuje żarty i życzliwie na nie reaguje. Kiedy się kłócą, uświadamiają odbiorcom, jak łatwo zniszczyć zwykłe szczęście. I o to w tym wszystkim chodzi.

Iza Mikrut

Zaczekaj. Chcę Ci coś powiedzieć. Chcę Ci powiedzieć, że nie mam Ci nic do powiedzenia. Porozmawiajmy o tym.

Chcę z Tobą porozmawiać o deszczu, który nie pada. Słyszysz, jak pięknie nie pada? Zróbmy o tym spektakl, powiedzmy wszystkim, którzy przyjdą, że nie mamy im nic do powiedzenia. Będziemy się wspólnie świetnie bawić, pośpiewamy, pobujamy się.

Czy tak myśleli twórcy spektaklu "Kryzysy albo historia miłosna"? Niestety, dostaliśmy kiepsko zagrany tekst pełen oczywistości, banałów, zwykłej szarej codzienności i przegadywania się, potwierdzania dawno utartych stereotypów żon, mężów, teściowych, a przecież nie o to chodzi, gdy wybieramy się do teatru. Chcemy kreowania nowych światów, po co oglądać to, na co mamy idealny widok z własnej kanapy.

Szkoda, że tego spektaklu nie mogę zaliczyć do udanych, bo zauważyłam, że twórcy mają w sobie sporą dawkę humoru i luzu, której być może nie wykorzystali należycie. Najbardziej podobali mi się w chwilach, w których odnosiłam wrażenie, że improwizują.

Magda Deptała

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji