Hasło: Hemar
Hemar ponownie podbił Warszawę. Hemar jest modny. Sukces spektaklu Teatru "Ateneum" przypominającego słynne przedwojenne przeboje z tekstami Mariana Hemara sprawił, że jak kiedyś, chodzi się (a raczej walczy o bilety) na "Hemara". "Hemara" sprzedaje na kasetach wideo prywatna firma, a państwowa telewizja - ku radości milionów widzów w Polsce i (zapewne) tejże firmy - prezentuje najlepsze fragmenty przedstawienia, robiąc tym samym dodatkową reklamę i tak już głośnemu spektaklowi.
Wielkim miłośnikiem Mariana Hemara i niestrudzonym propagatorem jego twórczości jest Wojciech Młynarski - współscenarzysta i reżyser przedstawienia w "Ateneum". To on właśnie odnalazł napisany już po wojnie na emigracji cykl jednoaktówek Hemara i zainteresował nim Andrzeja Łapickiego go. Ten, rzecz całą, noszącą odautorski tytuł "To, co najpiękniejsze" wyreżyserował dla Teatru TV, zapraszając do współpracy takich aktorów, jakich udziałem w jednym przedstawieniu nie może i z pewnością długo jeszcze nie będzie mogła pochwalić się żadna scena teatralna w Polsce. W ten sposób Teatr TV ma "swojego" Hemara. W spektaklu prezentowanym w najbliższy poniedziałek nie spotkamy jednak Hemara - tekściarza, o którego walczyły przedwojenne kabarety. "To, co najpiękniejsze" - to cykl poetyckich jednoaktówek, napisanych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przez Hemara - emigranta. Strofy powstałe z
dala od ojczyzny, przepojone nutą tęsknoty i nostalgii, będące wyrazem umiłowania polskiej tradycji i spuścizny kulturalnej - są jednocześnie rodzajem literackiej zabawy, inteligentnego żartu. A jednak w tych utworach, choć pisanych z myślą o prawdziwej, narodowej scenie, Hemar pozostał mistrzem kabaretowego pastiszu. W swych wierszowanych opowiastkach o tym, co najpiękniejsze w polskiej kulturze, o wielkich artystach - Kochanowskim, Krasickim, Chopinie, Norwidzie i Fredrze - Marian Hemar, autor tekstów śpiewanych przed wojna przez całą Warszawę, w sposób zadziwiająco perfekcyjny naśladuje stylistykę przywoływanych poetów, już to bawiąc się ośmiozgłoskowym wierszem Aleksandra Fredry, już to podrabiając bajki Krasickiego, czy udatnie imitując trzynastozgłoskowiec "Trenów" Jana Kochanowskiego. A przy tym, nie jest to jedynie pusta, językowa zabawa. Mistrzowskie posługiwanie się językiem polskiej klasyki klasyki poetyckiej miało sens o wiele głębszy. Było formą ucieczki od emigracyjnej rzeczywistości, jedyną często drogą powrotu do "ojczyzny - polszczyzny". Nie zapominajmy, kiedy i dla kogo pisał swe jednoaktówki Hemar.
Reżyser Andrzej Łapicki nadał swemu spektaklowi formę próby generalnej w jakimś emigracyjnym teatrzyku, w którym spotykają się przyjaciele - aktorzy, aby wspólnie "pobawić się" tekstami Hemara. Sam poeta, w swojej wizji inscenizacyjnej, przewidywał udział postaci łączącej poszczególne scenki - dialogi. Tą postacią miała być, stylizowana na sposób romantyczny - Muza z lirą. Jej rolę i funkcję w telewizyjnym przedstawieniu powierzył reżyser samemu Wojciechowi Młynarskiemu, który - wprawdzie bez liry - ale za to przy akompaniamencie muzycznym Jerzego Derfla, komentować będzie i zapowiadać własnym tekstem kolejne jednoaktówki.
Zapraszając Państwa na ten oryginalny spektakl złożony z miniatur dramatycznych Mariana Hemara powstałych w latach 1953 - 1968, radzę koniecznie zwrócić uwagę na obsadę, która już sama w sobie mogłaby stanowić jedyną ulotkę reklamową przedstawienia.