Artykuły

Kinoteatr Powszechny

Kiedy ogłoszono, że dyrektorem Teatru Powszechnego ma zostać Robert Gliński, byłem pewien, że to pomyłka. Że chodziło o Agnieszkę Glińską, tylko ktoś w urzędzie pomylił ją z Robertem, rektorem łódzkiej Filmówki - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Ale z każdym dniem nabieram pewności, że niestety to nie jest błąd, przynajmniej nie jest to błąd w imieniu. Kandydat zdążył udzielić już kilku wywiadów i sprawa najwyraźniej jest przyklepana. Będziemy więc mieli w Warszawie kolejną scenę kierowaną przez filmowca.

Pan Gliński, trzeba przyznać, ma bardzo mocne i przekonujące argumenty na rzecz swojej kandydatury. Mianowicie, jak powiada w mediach, pochodzi z Pragi, mieszkał na Saskiej Kępie, a Powszechny był jego pierwszym teatrem. Rozumiem, że w następnym rozdaniu dyrekcję Ateneum otrzyma Jan Klata, ponieważ pochodzi z Warszawy i mieszka blisko tej sceny.

Drugi argument też jest niebagatelny: pan Gliński chce kierować teatrem, bo mu nie idzie w kinie. "Moje ostatnie lata filmowe nie były najlepsze. Zmiana wyjdzie mi tylko na dobre" - oświadczył w "Polityce". "Przynajmniej szczerze" - skomentowała znajoma z branży filmowej. A więc do punktów za pochodzenie dochodzą punkty za szczerość - nie, jednak Agnieszka Glińska nie miała w tej konkurencji żadnych szans.

Sądząc z zapowiedzi nowego dyrektora, czeka nas i Teatr Powszechny epoka artystycznego rozkwitu. Będzie scena debiutów oraz spektakle w plenerze: w parku Skaryszewskim i na Stadionie Narodowym. Wiadomo, trzy sceny Powszechnego to zdecydowanie za mało na twórcę takiego formatu. Jeśli chodzi o repertuar, dyrektor Gliński będzie podejmował odważne decyzje. Na przykład jeśli ktoś do niego przyjdzie z pomysłem na "Hamleta", to nie wyrzuci go za drzwi.

Planuje także zrealizować serię widowisk poetyckich według Miłosza i Herberta (bo kiedyś podobne robił w telewizji) oraz wystawić własny scenariusz filmu o kibolach, który co prawda nie wszedł do produkcji, ale może sprawdzi się na scenie. Przede wszystkim jednak nowy dyrektor chce otworzyć teatr na Pragę, która jest, jak wiadomo, miejscem osobnym. "Mamy cwaniacki Targówek, żydowskie Nalewki, dwa wielkie blokowiska Bródno i Gocław oraz jako kontrapunkt inteligencką Saską Kępę. Chciałbym, żeby coś z tego ducha przedostało się na scenę". Ja bym do tej listy dołączył inne praskie dzielnice: Ursynów, Kabaty i Wolę. Skoro Nalewki mogą być na Pradze, to dlaczego nie Bemowo?

Czyli tak: teatr dla cwaniaków z Targówka i mądrali z Saskiej Kępy, nawiązujący do tradycji żydowskich Nalewek, grany w parku Skaryszewskim, na bazie utworów Szekspira, Miłosza i Glińskiego.

Po przeczytaniu wywiadu z nowym dyrektorem śmiałem się bardzo długo, ale w którymś momencie śmiech uwiązł mi w gardle. I nie mam pojęcia dlaczego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji