„Biesy” [Czterdzieści lat temu...]
Czterdzieści lat temu, 29 kwietnia 1971 r., odbyła się premiera jednego z najwybitniejszych przedstawień nie tylko krakowskiej sceny, ale całego powojennego teatru. Biesów Fiodora Dostojewskiego w reżyserii Andrzeja Wajdy. Przez jedenaście tygodni prób Wajda i aktorzy zmagali się z adaptacją Alberta Camusa, która była punktem wyjścia spektaklu, czytając powieść i wspólnie uzupełniając tekst. W rezultacie adaptacja została postawiona na głowie — przedstawienie rozpoczynało się końcową sceną, spowiedzią Stawrogina.
Biesy robiły ogromne wrażenie — nie były podobne do niczego w ówczesnym teatrze. Zdyszany, konwulsyjny rytm, skomponowana przez Zygmunta Koniecznego partytura dzikich jęków, krzyków, szeptów, chichotów, scenografia — błotnista droga pod zachmurzonym niebem, wzięte z japońskiego bunraku zakapturzone postaci w czerni. I wspaniali aktorzy — Jan Nowicki jako Stawrogin, Wojciech Pszoniak — młody Wierchowieński, Izabella Olszewska — Maria Lebiadkin, Zofia Niwińska — Barbara Stawrogin, Wiktor Sądecki — Wierchowieński. Nie sposób wymienić wszystkich. Biesy, świetnie przyjęte przez publiczność i krytykę, grane były długo (ostatnie spektakle to 1984 r.), zawsze przy pełnej widowni. W poniedziałek o godz. 19 w Starym Teatrze rozpocznie się wieczór jubileuszowy. Będzie można obejrzeć sfilmowane fragmenty spektaklu i wystawę jemu poświęconą. Po projekcji — spotkanie z twórcami i aktorami.