W filharmonii trwa stan zawieszenia
Stan zawieszenia i konfliktu w Operze i Filharmonii Podlaskiej potrwa jeszcze co najmniej miesiąc, a przynajmniej do czasu aż w sprawie ewentualnego odwołania dyrektora Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego wypowie się minister kultury.
Pisma z prośbą o wyrażenie opinii w sprawie odwołania trafiły także do Polskiego Związku Artystów Muzyki oraz do dwóch związków zawodowych działających przy Operze i Filharmonii Podlaskiej. Marcin Nałęcz-Niesiołowski sam nie zamierza rezygnować z funkcji.
- Jeśli nie ma żadnych zarzutów prokuratorskich, żadnych wyroków sądu pracy, to jako dyrektor mam prawo do zawierania i rozwiązywania umów z pracownikami, współpracownikami i artystami z zewnątrz - utrzymuje. - Zrzeczenie się tego prawa na rzecz związków, to tak jakby przedstawić mi dwururkę do głowy, albo kaganiec i smycz na szyję. Na pewno się na to nie zgodzę, bo dla każdego dyrektora, to jeden z ważniejszych atrybutów. Poza artystycznym oczywiście.
Zarząd województwa podlaskiego decyzję o wszczęciu procedury odwołania podjął po piątkowych protestach muzyków Opery i Filharmonii Podlaskiej. Związkowcy tej instytucji zwolnienia szefa domagali się już od dwóch lat, ale dopiero nie przedłużenie przez niego umowy z trzema pracownikami przelało szalę goryczy. Także u władz województwa.