Bajzel
Teatr Ludowy w Krakowie, Scena pod Ratuszem
Krzysztof Czeczot
Bajzel
reżyseria: Piotr Jędrzejas, scenografia: Marcin Chlanda, muzyka: Dariusz Puk, premiera 10 maja 2006
Plusy
-
Tekst Czeczota to sprawnie skrojona struktura dramatyczna. Kombinacja relacji pomiędzy postaciami, coraz bardziej złożonych. powtórzenia i przekształcenia wątków, wreszcie nieubłagana kondensacja akcji zmierzającej ku kulminacji, niezależnie od umiejętności wykonawców przyciąga uwagę widzów.
-
Sceny rodzinne oddzielone są monologami kolejnych postaci. Każdy z nich utrzymany jest w innej konwencji. Najlepszą sceną w całym spektaklu jest monolog Magdy (Maja Barełkowska). W satynowej piżamie, w świetle reflektora stoi przed ścianą rolet niczym przed kurtyną. Jest uczestniczką teleturniejowego show (albo znużona wielomiesięcznym leżeniem w łóżku to sobie wyobraża). Opowiada o sobie; począwszy od wymienienia ulubionych muzyków, a skończywszy na opisie pozycji, w jakiej ostatnio (jedenaście miesięcy temu) uprawiała seks. Potrząsając głową, poprawiając włosy, czasem kokieteryjnie, czasem z lekkim zażenowaniem, przypomina sobie kolejne fragmenty wypowiedzi, oczywiście przygotowanej wcześniej Na dobiegające z głośników finałowe pytanie teleturnieju: „jakiego składnika chemicznego jest na ziemi najmniej?”, odpowiada po chwili wahania: „miłości”.
Minusy
-
Bajzel to już czwarta premiera z cyklu „Scena Studyjna Odkryte i nieodkryte rejony współczesnej literatury polskiej”. Cykl ten ma być miejscem debiutu młodych twórców i konfrontacji z publicznością podejmowanych przez nich artystycznych eksperymentów. Projekt sprowadza się jednak do wystawiania polskich dramatów przez młodych reżyserów. Bynajmniej nie awangardowo czy eksperymentalnie.
-
Spektakl utrzymany jest w konwencji sprymitywizowanego realizmu obyczajowego, niebezpiecznie osuwającego się ku estetyce sitcomu. Sześcienny stelaż i wmontowane wen kremowe ścianki markują wnętrze niewielkiego mieszkania wypełnionego sprzętami AGD. Aktorzy podgrzewają w mikrofalówce porcje pierogów wyjęte z lodówki, zalewają wrzątkiem z elektrycznego czajnika torebki herbaty Tetley w białych kubkach, siedząc przy stole z Ikea polewają swoje pierogi śmietaną z plastikowego kubeczka. Te naturalistyczne chwyty nieświadomie uwydatniają sztywność i nienaturalność zachowań aktorów. Gra oparta na niewielkim wachlarzu aktorskich środków, stosowanych grubo i monotonnie, przesuwa realizm sytuacji ku niezamierzonej grotesce. Na scenie nawet jeść trzeba umieć wiarygodnie.